Znowu poruszam temat
religii. Musicie po prostu przez to przebrnąć, chcąc czytać moje
wypociny. Do zrealizowania tematu natchnęła mnie koleżanka, która w nocy w Wielki
Piątek wysłała mi esemesa o treści „Bardzo masz napięty grafik w sobotę?
Potrzebuję barana do koszyka”. Co ma wspólnego jedno z drugim – nie wiem.
Obiecuję, że kolejny post będzie o czymś zgoła innym.
1. Ponieważ
system szkolny i dyrektor-uparciuch zmuszają do udziału w nich.
„Przecież
nie musisz chodzić na religię, możesz iść do domu, jeśli jesteś aż tak
niewierząca” usłyszałam, gdy oznajmiłam, że na lekcję religii chodzę z poczucia
obowiązku tylko i wyłącznie względem szkoły. Byłam w delegacji u dyrektora z
dwojgiem „odmieńców” mojego pokroju, który stwierdził, że dla trzech osób etyki
nie będzie robił, chyba że pokryjemy koszty etatu, a i pani w bibliotece nie
będzie dokładał. Mamy przeboleć, nie słuchać. To nic, że nawet ksiądz z religii
musi ocenę wystawić, a do jej wystawienia potrzebuje średniej arytmetycznej z
ocen w liczbie trzy. To nic, że te trzy oceny to odpowiedzi ustne. „Wymień
przykazania kościelne, podaj formułkę „Wierzę w Boga, wymień osiem
błogosławieństw”. Nie należę do ludzi zamkniętych w swoim świecie i dziesięć
przykazań, choć niekoniecznie po kolei, bym wymieniła, ale „Wierzę w Boga” i błogosławieństwa
– nie bardzo. Tym oto sposobem religia obniża mi ocenę na świadectwie jako
jedyna dopuszczająca (tak, taki zły ateista jak ja ma całkiem niezłą średnią).
Ktoś teraz powie „dlaczego nie nauczysz się i już”? Nie będę się uczyć, bo nie
wierzę, a lekcja to przymus. Dziecinne? Nie, konsekwentne po prostu.
2. Ponieważ
ksiądz ukrywa historię chrześcijaństwa i dyskryminuje pozostałe religie
Ksiądz
zapytany o „Crimen Sollicitationis” robi wielkie oczy i pyta, o co
ci chodzi. Zawsze się zastanawiam, czy to dlatego, że nic nie wie na ten temat,
czy nie chce uczniom udzielić informacji. W sumie dziwnie by wyglądała
wypowiedź w stylu: „Drodzy uczniowie, Crimen Sollicitationis to dokument, który
nasz ukochany papież Jan Paweł II (który tak BARDZO kochał dzieci) tolerował przez dwadzieścia parę lat. Mówił
on o tym, że jeśli ksiądz popełnił czyn seksualny na petencie (co zdarzało się
często, zwłaszcza na młodych chłopcach), wtedy też powinien być ukryty, a wszystkie osoby, które DONIOSĄ
władzom świeckim o incydencie, zostaną ukarani ekskomuniką”, więc byłoby jakoś tak…
dziwnie. Oczywiście ani słowa o inkwizycji, o odpustach, o kulcie maryjnym,
który wprowadzono przemocą kilkaset lat temu. Ksiądz siedzi na, nie w, tylko na pierwszej
ławeczce, spogląda na nas świńskimi oczkami i z pliku wydrukowanych karteluszek
czyta nam o innych religiach. Łał, jedna jedyna taka lekcja na siedemdziesiąt kilka w roku
szkolnym. Dowiadujemy się, że „ten facet zawinięty w koce” to lider takiej
religii, a „ci zamachowcy” to muzułmanie. Jestem niewierząca, ale szanuję każdą
religię, nawet wyznawców Kotletyzmu, bo wychodzę z założenia, że należy
tolerować wszystko, co innym ludziom przynosi jakieś ukojenie i spokój.
Wracając do lekcji, dowiadujemy się, że wszystkie religie są mało tolerancyjne,
ale nasza najbardziej nietolerancyjna, więc jesteśmy NAJLEPSI. W krótkim
podsumowaniu. Analogicznie: wszyscy kradną, ale ja najmniej, więc jestem
najbardziej w porządku. Super tok myślenia.
3. Ponieważ
religia nie powinna być wpisana w kanon wiedzy do nauczenia w szkole (jako
element kultury)
Pani od
języka polskiego mówi nam często, że chciałabym z nami zrealizować jeszcze to i
tamto, ale napięty program nauczania na to nie pozwala. Zamiast siedzieć na
dwóch religiach tygodniowo i słuchać rozprawek o dupie marynie, mogłabym mieć
dwa dodatkowe polskie lub matematyki. Ten czas moglibyśmy poświęcić na bardziej szczegółowe
omawianie lektur, pisanie jakichś wypracowań na lekcji, a tymczasem trzeba
zostawać po lekcjach lub usiąść na dupie w domu i nadrobić samemu. W różnych
państwach Europy* religia jest różnie traktowana jako przedmiot szkolny. Czasami nie ma
jej w szkole w ogóle, czasami zastąpiona jest inną lekcją. Wydaje mi się
jednak, że tylko w garstce krajów, takich jak Polska, ten przedmiot jest brany
aż tak na poważnie.
*na
podstawie jednego z artykułów na stronie Fronda
4. Ponieważ
wysiłki księdza i pani od polskiego w przygotowanie lekcji mają się nijak do
siebie
Pani od
angielskiego musi przygotować całą lekcję, nim ją zrealizuje z nami.
Musi przerobić sama czytanki, posłuchać listeningu, zapisać jakiś speaking. Nie może
się okazać, że ona, zapytana przez ucznia, czegoś z lekcji nie wie. Taki ksiądz
posiedzi z nami (o ile na lekcję przybędzie, bo różnie bywało), nic nie zrobi, niczego nas nie nauczy i zgarnie te same
pieniądze, a z pewnością podobne. Zgroza. Najgorsze jest jednak to, że ksiądz
zmienia parafie jak plandeki na żuku i przychodzą inni, a pani od angielskiego
jest jedna na wieki wieków amen. Dyrektor nie decyduje samodzielnie o
stanowiskach. Rada gminy lub miasta ma określony budżet przeznaczony na szkołę
i stanowiska dla nauczycieli, więc nawet mimo dużych chęci, dyrektor nie może zatrudnić więcej
osób, niż przewiduje budżet, a miejscówkę zajmuje opasły ksiądz, który nie robi
nic poza wmawianiem uczniom swojego toku myślenia.
5. Ponieważ te
dwie godziny tygodniowo mogłabym spędzić w domu na sto sposobów
Będąc w
liceum, grafik mam dosyć napięty. Z racji, że w trzeciej klasie odpadają takie
lekcje jak biologia, (których teraz mam trzy tygodniowo), chemia i fizyka (dwie tygodniowo) i
kilka innych przedmiotów, siedzę w szkole często od ósmej do piętnastej. A mogłabym wyjść
już po czternastej, ale nie, muszę siedzieć. Mogłabym iść i odpocząć, bo czasami jestem
tak zmęczona, że nie mam sił się uczyć i idę spać, a wstaję późnym wieczorem i
nadrabiam. Czy jedna godzina w tą lub tamtą by coś zmieniła? Dla mnie tak. Lekcje religii powinny być dla chętnych, tak jak wychowanie do życia w rodzinie.
6. Ponieważ ksiądz
uczy, że można własne człowieczeństwo ignorować całe życie
Ksiądz mówi
nam, jak mamy się kochać, w jakich pozycjach, w jakim celu, na czym, gdzie,
kiedy. Wydaje mu się, że po ukończeniu uczelni teologicznej wie o seksie
wszystko, a tak naprawdę nie wie nic. Zapytany razu jednego przez kolegę „Jak
sobie radzi ze swoją seksualnością”, odpowiedział (przy ognistym rumieńcu na
twarzyczce), że jest to porównywalne do rzucenia palenia. Musisz mieć silną
wolę, a uda Ci się. Tak, oczywiście. Każdy człowiek odczuwa popęd seksualny,
każdy ma libido (mniejsze lub większe) i nie warto się oszukiwać, że jest inaczej. Im bardziej próbuje
się zaprzeczyć własnemu człowieczeństwu, tym mniej z tego wychodzi. Człowiek,
gdyby odjąć od niego pojęcie rozumu i uczuć, nadal jest tylko rozwiniętym
zwierzęciem, którego głównym celem jest prokreacja.
7. Ponieważ
księża są mało wiarygodni
Księża –
panel ekspertów do spraw seksu, prokreacji, damskich narządów rodnych, naszych
portfeli, jazdy samochodem szkolnictwa, skierowań do piekła, finansów,
medycyny, fizjoterapii, jogi, dyplomacji, budownictwa, życia wiecznego,
medycyny sądowej, porad przedmałżeńskich, kontaktów z Jahwe, pozycji
seksualnych, odczytywania Biblii, sądownictwa, pożycia rodzinnego, wychowywania
dzieci *. Jakim prawem ktoś ma mnie pouczać, jak mam uprawiać seks? Kościół
dotychczas głosił, że dobry seks to bez zabezpieczeń (co mogę zrozumieć), ale
teraz zaczyna ingerować w sam akt. Po co? Jakim prawem ktoś ma mi wchodzić do
łóżka? Ktoś, kto (teoretycznie) nie powinien mieć nic wspólnego z
seksualnością, bo przecież zabija ją, zostając księdzem (teoretycznie).
Dlaczego ksiądz ma mi mówić, co jest dobre, a co jest złe? Dlaczego sama nie
mogę o tym zadecydować? Dlaczego księża wmawiają, że joga i in vitro są złe?
Medytacja to tylko chwila skupienia nad pewnymi sprawami, a in vitro prowadzi
do tworzenia szczęśliwych rodzin. Dlaczego ksiądz pomija Księgę Rodzaju, a
czyta tylko opowiastki z życia Jezusa? Dlaczego nie czyta o tym, że ojciec, bojąc
się o siebie, oddaje córkę i żonę na gwałt, a brzydząc się ich później, tnie na
kawałki z polecenia Boga? Dlaczego ksiądz mówi mi, jak mam wychować dziecko?
*zaczerpnięte
z któregoś obrazka z Kwejka. Chętnym mogę wysłać, ale linka nie podam, bo nie
pamiętam.
8. Ponieważ „religia”
nie jest definicją katolicyzmu
Nie rozumiem
w ogóle tej rzeczy. Przedmiot nazywa się „religia” a nie „katolicyzm dla
zaawansowanych”. Dlaczego więc o tej jednej mamy się uczyć? Dlaczego nie mogę
chodzić na nauki o muzułmanach? Dlaczego nie ma takiego wyboru? Państwo powinno
podwyższyć pensję dla księży i rozdzielić ją na wszystkie religie, jakie są w
szkole. Poza tym często siedzę na tej religii i ksiądz mnie zabija swoim tokiem
myślenia. Jego najnowsza teoria jest taka, że ateiści łatwiej znajdują pracę,
bo są INNI. Myślałby kto, że pracodawcę interesują takie rzeczy.
9. Ponieważ
ksiądz niszczy szczątki wiary w Boga zastępując je musztrą
W gimnazjum,
gdy ksiądz czytał obecność, odpowiadało się „Jestem (w klasie), byłem (na
mszy), mam (zeszyt i katechizm). Mogło Cię nie być w klasie, mogłeś zapomnieć
zeszytu, ale nie daj Bóg, by przyznać się do nieobecności w Kościele. Dlaczego
Cię nie było, co było ważniejsze, notowanie sobie osobnika w kajeciku, by
porozmawiać przy okazji kolędy z rodzicami.
10. Ponieważ ksiądz nie respektuje innego toku myślenia niż jego
Jeśli odezwiesz się na lekcji religii i powiesz coś innego, niż twierdzi ksiądz, to od razu zostajesz zasypany takimi słowami jak "Jesteś za młody, by to wiedzieć" i tym podobne. Poza tym Twoja ocena śródroczna lub końcoworoczna często na tym traci.
Notka odautorska. Oczywiście nie mierzę wszystkich księży jedną miarą, ale ogólnie tak właśnie wygląda moja opinia. Odstępstw od reguł nie zamierzam negować.
Jeśli odezwiesz się na lekcji religii i powiesz coś innego, niż twierdzi ksiądz, to od razu zostajesz zasypany takimi słowami jak "Jesteś za młody, by to wiedzieć" i tym podobne. Poza tym Twoja ocena śródroczna lub końcoworoczna często na tym traci.
Notka odautorska. Oczywiście nie mierzę wszystkich księży jedną miarą, ale ogólnie tak właśnie wygląda moja opinia. Odstępstw od reguł nie zamierzam negować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz