Regulamin

1. Witam serdecznie na moim blogu! Piszę pamiętnik, więc moje opinie mogą być całkiem różne od Twoich. Jeśli chcesz podyskutować, to zapraszam, ale kulturalnie.
2. Nauczyciel służy w dużym stopniu mojej osobie, ponieważ dodając wyrażenia i widząc je codziennie tutaj na blogu, uczę się.
3. A co w następnym odcinku to zapowiedź kolejnego postu, ale czasami może się zdarzyć, że zamieszczę coś innego.
4. Proszę, dbaj o interpunkcję i ortografię, a mnie śmiało poprawiaj.
5. Zapraszam do czytania!


wtorek, 9 kwietnia 2013

3. Bo z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu

Rodzina jest najmniejszą komórką społeczną i paradoksalnie najbardziej destrukcyjną. Państwo może podnieść podatek (a raczej rząd), a Ty pogadasz o tym z kumplem przy piwie i ponarzekasz, ale to Twoja rodzina wbija w Ciebie ostre rzeczy. Czasami są to małe szpilki, które delikatnie kłują, a czasami jest to wielka siekiera wbita dokładnie między łopatki.

Ostatnio mamusia kochana przyszła z pracy i ledwo buty ściągnęła, już dostrzegła mą smukłą (cha, cha chciałabyś) sylwetkę kroczącą dostojnie w kierunku lodówki, a krzyknęła, że ja to się nic nie uczę. Stwierdziła, że potem mam takie słabe stopnie. Szczegół, że mam dobre stopnie. Czy w klasie licealnej oceny dobre i czasami dostateczne są złe? Czy średnia wyższa niż cztery i pół jest KIEPSKA? Klasycznie już jestem przyrównywana do córki koleżanki z pracy. Od pierwszej klasy ciągle Andzia to, Andzia tamto, Andzia sama już obiad gotuje, Andzia tylko nad książkami siedzi, Andzia ma stypendium, Andzia jedzie na konkurs, Andzia lubi się uczyć, Andzia pracuje nad nowym kątem wkładania patyczków higienicznych do ucha. Zgroza. Po pierwsze systematycznie obniża mi tym system wartości, a po drugie zaczynam mieć dość. Jeśli słyszy się coś AUTENTYCZNIE kilkanaście lat, kilka razy w miesiącu (bo że codziennie przy śniadaniu kłamać nie będę), to człowieka szlag jasny trafia. Gdy dostałam się w gimnazjum do etapu wojewódzkiego w olimpiadzie z języka polskiego to usłyszałam, że mogłam dużo lepiej napisać ten konkurs (bo zajęłam coś około dziewięćdziesiątego miejsca na dwieście). Gdy wygrałam konkurs powiatowy, nie usłyszałam nic. Z innej beczki taki głupi zwyczaj moi rodzice mają, że po wywiadówce tata najczęściej przychodzi i siada na moim łóżku. Pyta, z czego jest ta trója, z czego jedynka (bo się zdarzały w tamtym roku szkolnym) i zawsze jest pytanie, kiedy zamierzam poprawić. Piątki i szóstki (tak trudne do zdobycia w liceum) omija, bo i po co.

Kolejnym drażliwym tematem są pieniądze. Jako młoda dziewczyna chciałabym mieć na krem do rąk, jakiś krem matujący, może róż, dezodorant, że nie wspomnę o podstawowych rzeczach jak bielizna. Dostaję kilka dyszek tygodniowo i za te pieniądze mam sobie kupować jedzenie do szkoły i zaoszczędzić na resztę rzeczy. Kiedy ja sobie ostatnio kupiłam jakiś sweter, spodnie? Łohohoho temu i jeszcze więcej. Nie jestem maniaczką mody, która musi mieć najnowszy lakier do paznokci o kolorze wody zmieszanej z tynkiem, ale miło by było nie widzieć dziur, gdy patrzą na kolana. Od dwóch miesięcy chodzę w jednym staniku, autentycznie. Matka, gdy jesteśmy w gościach, opowiada ciotce za stołem, że stanik ciężko kupić poniżej sześćdziesięciu złotych, a mi każe kupować najtańsze, na jarmarku, za piętnaście złotych. Rok temu rodzice urządzili wesele, potem mówili, że nie mają pieniędzy na nic, muszą spłacać kredyt. Kilka dni temu, idąc do domu, opadła mi szczęka, bo oto na podjeździe stało drugie auto. Z tamtego rocznika, nowiutki z salonu Renault i to bardzo drogi. Teraz jest znowu gadka-szmatka, że spłacają kredyt po aucie. I tak w nieskończoność. Czy oni nie rozumieją, że tak być nie może? Że pomijając moje STRASZNE wymagania dotyczące tych OKROPNIE dużych potrzeb, czuję się tak, jakby oszczędzali moim kosztem?

Następnym tematem są mężczyźni. Pierwszego faceta miałam w wieku piętnastu lat, więc jak się domyślacie, musiał być to niesamowicie poważny związek. Fajnie było, a gdy się rozstaliśmy, moja mamusia oczywiście przez kolejny rok niszczyła moja psychikę stwierdzeniami „wreszcie cię zostawił” i „nikt z tobą nie może wytrzymać”. Byłam młodą, piętnastoletnią dziewczynką, która od matki chciała trochę otuchy i wsparcia, a nie niszczenia od wewnątrz. Później był drugi facet, o którym nie wiedzieli nawet. Dopiero trzeciego przyprowadziłam do domu. Pamiętam, że po jakichś sześciu miesiącach razem, chcieliśmy spędzić razem noc. Miałam prawie osiemnaście lat na karku, jakiś ważny powód wymyśliliśmy, więc matka (po długich prośbach) zgodziła się. Chcieliśmy razem spędzić noc w niewinny sposób – po prostu siedzieliśmy długo w nocy, a potem poszliśmy spać i tyle, bez żadnych podtekstów. Tak się złożyło, że właśnie jakoś w miesiąc po tym wypadzie rozstaliśmy się. Oczywiście nie powiedziałam o niczym matce, ale w końcu się domyśliła. To był dzień, w którym straciłam do niej resztki szacunku. Zapytała, czy ma „małego” i dlatego się rozstaliśmy. Obleśne i obrzydliwe*. 
*pleonazm całkiem celowy

Kolejnym z tematów musi być moja siostra. Nie jestem dumna ze swojego dzieciństwa. Wiele razy mnie szantażowała, biła, poniewierała mną, krzyczała, gdy miała jakiegoś haka to zawsze wykorzystywała, ręce wykręcała. Jednym słowem wszyscy odetchnęliśmy, gdy się wyprowadziła. Potrafiła rozpętać awanturę z niczego i czasami dochodziło do rękoczynów. Dzisiaj udaje dobrą siostrę. Osacza mnie dniami i nocami, bezrobotna to i znudzona, na fejsbuku, GG, Skypie, pisze esemesy, dzwoni. Niech będzie, zapomnijmy o przeszłości, ale ona ciągle chce ze mną utrzymywać kontakt. Rano, w południe, wieczorem. Poza tym mam wstręt do niej. Często dzwoni z prywatnego telefonu teściowej, nabijając rachunek gdy ta wychodzi i razem z matką śmieją się z niej: a to że jest taka, że owaka. Przy stole „pani Jadziu, kawki”? a z matką „stara poszła do fryzjerki, hłe hłe hłe”. Brzydzę się tego, a jej jedyny argument brzmi „a ty jesteś święta”? i uważa, że nie robi nic złego. Wypytuje byłą laskę (Girl) swojego kumpla (Boy). Pisze do G i pyta, czy chce wiedzieć, co u B. Opowiada więc jej o B, że o nią pyta i tak dalej. Potem w rozmowie z B opowiada, że G SAMA napisała do niej i WYPYTYWAŁA co u B. I tak tworzy bajki. Ciągle wszystko przekręca, a kłamstwo to jej specjalność. Mogę jej złożyć życzenia świąteczne, ale ona nie rozumie, że nie mam ochoty na kontakty z takim człowiekiem. Nawet jeśli to moja „siostra”.

A co z moim życiem prywatnym? Tak, wszyscy się wtrącają w nie. Babka ustala porządek, spoza którego nie wolno się wychylić. Wszyscy nie jemy mięsa w piątek, bo nie wolno i koniec. Wszyscy mamy iść do kościoła w niedzielę, bo ona tak chce. Wszyscy mamy być uczesani w kok lub kucyk, bo przecież kobiecie nie przystoi chodzić w takich ROZCAPIERZONYCH włosach. Ostatnio wysłał mi esemesa mój były, który chciał pożyczyć ode mnie parę książek. Oczywiście cały dom skrzypi, bo wszyscy stoją w oknie i patrzą z niedowierzaniem, czy to rzeczywiście on zmierza wolnym kroczkiem do naszych wrót. Potem dostaję opieprz, że mu pożyczam książki, na które moi rodzice ciężko pracują. Warto dodać, że wszystkie kupuję sama, za pieniądze z urodzin, imienin, światowego dnia idioty.

A co jest najgorsze? Dorabianie sobie faktów… a tfu, plotek! Jest bronią rażenia masowego, której nie sposób się oprzeć. Ani pogadać normalnie, ani się zabić, ani zacząć żyć w bunkrze wojennym na Podlasiu za jedynych ziomków mając pająki. Po burzliwym romansie z którymś tam byłym, oczywiście mamusia kochana dorobiła sobie swoją wersję. Wiedziałam, że jeśli jej powiem prawdę, wykorzysta to przeciwko mnie na tysiąc i jeden sposobów. W wyniku takiego zabiegu cała rodzina ma byłego za podłego drania, a biedak nic nie zrobił.

Kończąc moją tyradę żywię nadzieję, iż ktoś się odezwie, jeśli czyta moje wypociny. Czasami, oprócz "fylozofycznych" pogadanek będę pisać o sobie. Nie interesuje mnie to, czy was to interesuje. Śmiało oceniajcie bloga, mój styl, mnie – po to piszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz