Ahoj,
szczury lądowe! Ostatnimi czasy trochę mniej piszę, bo mam za dużo wolnego i
wiadomo, że wena odchodzi. A co mnie w takim razie
zmotywowało do napisania tego posta? Pierwszy tysiączek wyświetleń. Dla mnie to
dużo, bo nigdzie spamu nie zostawiam. Dzięki serdeczne za wejścia i cztery komentarze. Chciałabym się też pochwalić, że dwa
kilogramy za mną. Bo wiecie, Louse się odchudza. Bo Louse wyjeżdża za miesiąc na miesiąc do pracy.
Zakopane,
zimowa stolica Polski. Któż w nim nie był? Ja byłam, a w zasadzie jestem tam
dosyć często. Za każdym razem śmiech mnie roznosi, gdy widzę tych wszystkich turystów.
Przyjeżdżają tacy hej warszawiacy z poczuciem, że odpoczną na tej prowincji. Zacznijmy
od tego, że większość ludzi miastowych Zakopiec dzieli na Krupówki i Gubałówkę,
reszta nie istnieje. Krupówki są siedliskiem zła. Idziesz sobie ulicą, która
się ciągnie i ciągnie, i ciągnie, co chyba jest jej jedynym atutem. Po lewej
stronie (w zależności, w którą stronę się wleczesz) są sklepy, często z
ciuchami. Ceny powalają na kolana. Gdzieś tam w połowie jest McDonald. Tak, moi
drodzy, McDonald na Krupówkach. Po prawej stronie PIERDYLIONY stoisk.
Poczynając od ciupag z napisem Zakopane, na pudełeczkach z prezerwatywami w kształcie Tatr skończywszy.
Można tam dostać totalnie wszystko. Nawet muszle nadmorskie, latarnie z motywem
Tatr. Pluszowych zabawek jest od groma, różnych drobiazgów, figurek,
zapalniczek, popielniczek z motywem Zakopanego. Czapki typowe „hej”, poduszki z
napisem Zakopane, lusterka, kapcie, długopisy, torebki, perfumy, cała masa
różnego rodzaju biżuterii: pierścionki, bransoletki, kolczyki. Obrazy z
papieżem Janem Pawłem II. Cóż, chyba do tej dziury polskiej nie dotarł nius, że
mamy nowego papcia. Po prostu cuda na kiju w tym Zakopanem są, ponieważ te
wszystkie rzeczy to jeden wielki bubel i naciąganie. Za otwieracz do piwa z
napisem Zakopane panicka liczy sobie dziesięć złotych. Szczęśliwy mężuś (który
jest na szkoleniu) kupi taki i jeszcze inne bezwartościowe bzdety, zostawiając
w portfelu sprzedawcy więcej, niż on zarobi w ciągu tygodnia. Tak właśnie
Zakopane zarabia na siebie. Przyjeżdżają binznesmeni i biznesłumeny z Warszawy,
maszerują Krupówkami w szpileczkach dziesięciocentymetrowych i podziwiają…
klasyczny przykład robienia baranów z ludzi.
Byłam razu
pewnego na Gubałówce, gdy jeszcze nie znałam tamtejszych zwyczajów. Wyjechałam
kolejką linową na samą górę po czym rozglądałam się. W moją stronę szła… Myszka
Miki. Oczywiście nie we własnej osobie, a był to jakiś, jak się później
okazało, pijak w kostiumie. Chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie, więc oczywiście
się zgodziłam. Potem Myszka Miki wyciągnęła łapkę i rzekła dosyć łamiącym się
głosem „Daj na miodek”. Mówię „nie”. Myszka Miki wyrwała mi aparat i skasowała
zdjęcia, rzuciła mi go i klnąc poszła dalej. Tragedia grecka w pięciu aktach,
powiadam Wam.
Na Gubałówce
sprzedawane są także oscypki. Ot, zwykły ser, tylko trochę inaczej robiony. Za
połowę ceny można go kupić od jakiejś starej babki przy autostradzie do Zakopca
i zawsze tam kupujcie – sery są bardzo dobre, lepsze niż te raz droższe na
Gubałówce.
Dążę do
tego, że ludzie są tacy… bezmyślni. Jadą do Zakopanego powłóczyć się po
sklepach, przejechać się kolejką linową i cyknąć sobie focię na tle Tatr. Nie
znają i nie próbują poznać obyczajów. Kasa, kasa, kasa, Myślą, że za kasę można
kupić wszystko. Nawet ludzi.
A już
najbardziej mnie rozwalają paniusie dzieciate z miasta. Miałam okazję być w
Zakopanem w piątek weekendu majowego. Ludzi tabuny, szpilki nie ma gdzie
wcisnąć. Siedzę sobie na werandzie i obserwuję, że zaczyna padać i grzmieć. W
zasadzie zaczynała się ulewa, prało żabami jak należy. Patrzę i wierzyć nie
mogę. Idą sobie grupki, w tym mieszczanki w obcasach oczywiście większych, niż
wypada nosić w Zakopanem, pod parasolem. Z dzieckiem. Burza, pioruny co jakiś
czas biją, pada deszcz, a oni wszyscy idą do Morskiego Oka. W szpilkach. Z
dzieckiem. Na burzy. W ulewie. Co z tymi ludźmi? Przyjeżdżając gdzieś, trzeba
się dostosować do panujących warunków. W Warszawie nie poszłabym ulicą ubrana w
gumiaki, z kapeluszem na głowie. Ubrałabym dżinsy, koszulkę, może jakieś okulary, trampki i oczywiście jakieś dodatki. Czy tak ciężko odwdzięczyć się?
Z okazji tysiąca odwiedzin, zaraz zrobię ankietę, która mam nadzieję pojawi się na blogu. Zagłosujcie, jaki temat mam poruszyć w następnym poście. PRZEPRASZAM, że ta sonda jest taka brzydka, ale nie mieli ładniejszych w pakiecie.
A teraz bonus:
Wtopa tygodnia: poprosiłam mamę, by wypożyczyła mi książkę „Atlas chmur” z biblioteki, która mieści się tuż obok jej miejsca pracy. Kto słyszał o tejże pozycji, wie, że to powieść fantastyczna. Matula przychodzi do domu i od progu woła, że pani w bibliotece nie za bardzo wiedziała, jaki to ma być „Atlas chmur” i dała kilka… egzemplarzy atlasów geograficznych.
Ten obrazek idealnie wyraża moje uczucia:
jestem ciekawa, na jakiej werandzie w Zakopanem siedziałaś i obserowałaś ludzi idących do Morskiego Oka, skoro wejście na ten szlak znajduje się na Palenicy Białczańskiej, oddalonej od centrum Zakopca dobre 20-30 minut drogi samochodem, przy granicy polsko-słowackiej.
OdpowiedzUsuńNotka mi się nie podoba(jak większość na tym blogu), w czym Ci przeszkadzają ludzie odpoczywajacy na Krupówkach w ten sposób? Oni zafundowali sobie wyjazd i odpoczywają jak umieją. Dlaczego tak irytuje Cię, na co inni ludzie wydawają pieniądze? To ich sprawa, póki nie krzywdzą innych... Chodzenie w burzy jest głupotą(zwłaszcza na Podhalu), tu rozumiem Twoje oburzenie. Ale po co się tak czepiać i przejmować resztą? Nie podoba się, to nie przychodź na Krupówki, siedź w pensjonacie.
I wyprzedzając Twoje pytanie - jestem w Zakopcu średnio 2-3 razy w roku, to wręcz mój drugi dom(pomimo tego, że mieszkam na drugim końcu Polski), bo uwielbiam chodzić po górach i spędzam na szlaku większość czasu - jednak charakterystyczna otoczka, towarzysząca tej miejscowości w niczym mi nie przeszkadza, traktuję ją jako swoisty element tamtejszego świata. I nawet przepychanie się w tłumie na Krupówkach ma swój urok...
Pozdrawiam, E.
Koniuwyscigowy, cholera, a myślałam, że ktoś się złapie na ten tekst o Morskim Oku i werandzie XD
Usuń1. Odsyłam do regulaminu. Po to powstał ten blog/pamiętniczek nastolatki, bym mogła sobie popisać o czym tylko będę chciała. Takie jest moje zdanie, ja szanuję Twoje.
2. Masz rację, irytuje mnie fakt, że ludzie tak beztrosko wydawają pieniądze. Nie, nie krzywdzą tym nikogo. Jednakże są to tacy turyści z... przypadku? Ty jedziesz do Zakopanego po to, by korzystać z jego uroków - napisałeś, że uwielbiasz chodzić po górach. A mój tekst był o ludziach, którzy jadą do Zakopanego tylko dlatego, że to miasto jest takie modne. To tak jakby pojechać do Świnoujścia i nie iść na plażę, tylko siedzieć w barze hotelowym i robić sobie zdjęcia z recepcjonistkami. Tak to widzę :) Musisz przyznać, że turystyka turystyce nierówna.
Louse
Co do przeznaczenia Twojego bloga, ok, zgadzam się :) Niemniej jednak będę tu zaglądać od czasu do czasu - kiedyś Twój sposób myślenia był także bardzo zbliżony do mojego, i czuję jakąś dziwną... więź ;)
UsuńA co do ludzi, i ich owczego pędu - większość społeczeństwa lubi odpoczywać w dość prosty sposób, robiąc zwykle to, czego nie mogą mieć na co dzień - kupować głupoty, odpicować maksymalnie swój wygląd, "pokazać się". Nie wymaga to zbyt wielkiego wysiłku, a oni czują się odprężeniu i zrelaksowani. Takie wybory(i jednak płytki sposób spędzania urlopu) to swoisty znak naszych czasów - pogoni za zachodem, konsumpcjonizmem, zaspokajaniem jedynie swoich potrzeb, a nie chęcią rozwoju. Szkoda, że tak się dzieje, ale nie jest to też złe moralnie - skoro ktoś tak lubi i nie czuje konieczności bardziej świadomego wypoczynku - należy to zaakceptować i nie tracić nerwów na przejmowanie się czyjąś beztroską :)
pozdrawiam, E.