Regulamin

1. Witam serdecznie na moim blogu! Piszę pamiętnik, więc moje opinie mogą być całkiem różne od Twoich. Jeśli chcesz podyskutować, to zapraszam, ale kulturalnie.
2. Nauczyciel służy w dużym stopniu mojej osobie, ponieważ dodając wyrażenia i widząc je codziennie tutaj na blogu, uczę się.
3. A co w następnym odcinku to zapowiedź kolejnego postu, ale czasami może się zdarzyć, że zamieszczę coś innego.
4. Proszę, dbaj o interpunkcję i ortografię, a mnie śmiało poprawiaj.
5. Zapraszam do czytania!


wtorek, 7 maja 2013

9. Gubałówka i Krupówki, hej! czyli warszawiacy i cuda na kiju.



Ahoj, szczury lądowe! Ostatnimi czasy trochę mniej piszę, bo mam za dużo wolnego i wiadomo, że wena odchodzi. A co mnie w takim razie zmotywowało do napisania tego posta? Pierwszy tysiączek wyświetleń. Dla mnie to dużo, bo nigdzie spamu nie zostawiam. Dzięki serdeczne za wejścia i cztery komentarze. Chciałabym się też pochwalić, że dwa kilogramy za mną. Bo wiecie, Louse się odchudza. Bo Louse wyjeżdża za miesiąc na miesiąc do pracy. 
  
Zakopane, zimowa stolica Polski. Któż w nim nie był? Ja byłam, a w zasadzie jestem tam dosyć często. Za każdym razem śmiech mnie roznosi, gdy widzę tych wszystkich turystów. Przyjeżdżają tacy hej warszawiacy z poczuciem, że odpoczną na tej prowincji. Zacznijmy od tego, że większość ludzi miastowych Zakopiec dzieli na Krupówki i Gubałówkę, reszta nie istnieje. Krupówki są siedliskiem zła. Idziesz sobie ulicą, która się ciągnie i ciągnie, i ciągnie, co chyba jest jej jedynym atutem. Po lewej stronie (w zależności, w którą stronę się wleczesz) są sklepy, często z ciuchami. Ceny powalają na kolana. Gdzieś tam w połowie jest McDonald. Tak, moi drodzy, McDonald na Krupówkach. Po prawej stronie PIERDYLIONY stoisk. Poczynając od ciupag z napisem Zakopane, na pudełeczkach z  prezerwatywami w kształcie Tatr skończywszy. Można tam dostać totalnie wszystko. Nawet muszle nadmorskie, latarnie z motywem Tatr. Pluszowych zabawek jest od groma, różnych drobiazgów, figurek, zapalniczek, popielniczek z motywem Zakopanego. Czapki typowe „hej”, poduszki z napisem Zakopane, lusterka, kapcie, długopisy, torebki, perfumy, cała masa różnego rodzaju biżuterii: pierścionki, bransoletki, kolczyki. Obrazy z papieżem Janem Pawłem II. Cóż, chyba do tej dziury polskiej nie dotarł nius, że mamy nowego papcia. Po prostu cuda na kiju w tym Zakopanem są, ponieważ te wszystkie rzeczy to jeden wielki bubel i naciąganie. Za otwieracz do piwa z napisem Zakopane panicka liczy sobie dziesięć złotych. Szczęśliwy mężuś (który jest na szkoleniu) kupi taki i jeszcze inne bezwartościowe bzdety, zostawiając w portfelu sprzedawcy więcej, niż on zarobi w ciągu tygodnia. Tak właśnie Zakopane zarabia na siebie. Przyjeżdżają binznesmeni i biznesłumeny z Warszawy, maszerują Krupówkami w szpileczkach dziesięciocentymetrowych i podziwiają… klasyczny przykład robienia baranów z ludzi.
Byłam razu pewnego na Gubałówce, gdy jeszcze nie znałam tamtejszych zwyczajów. Wyjechałam kolejką linową na samą górę po czym rozglądałam się. W moją stronę szła… Myszka Miki. Oczywiście nie we własnej osobie, a był to jakiś, jak się później okazało, pijak w kostiumie. Chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie, więc oczywiście się zgodziłam. Potem Myszka Miki wyciągnęła łapkę i rzekła dosyć łamiącym się głosem „Daj na miodek”. Mówię „nie”. Myszka Miki wyrwała mi aparat i skasowała zdjęcia, rzuciła mi go i klnąc poszła dalej. Tragedia grecka w pięciu aktach, powiadam Wam.
Na Gubałówce sprzedawane są także oscypki. Ot, zwykły ser, tylko trochę inaczej robiony. Za połowę ceny można go kupić od jakiejś starej babki przy autostradzie do Zakopca i zawsze tam kupujcie – sery są bardzo dobre, lepsze niż te raz droższe na Gubałówce.
Dążę do tego, że ludzie są tacy… bezmyślni. Jadą do Zakopanego powłóczyć się po sklepach, przejechać się kolejką linową i cyknąć sobie focię na tle Tatr. Nie znają i nie próbują poznać obyczajów. Kasa, kasa, kasa, Myślą, że za kasę można kupić wszystko. Nawet ludzi.
A już najbardziej mnie rozwalają paniusie dzieciate z miasta. Miałam okazję być w Zakopanem w piątek weekendu majowego. Ludzi tabuny, szpilki nie ma gdzie wcisnąć. Siedzę sobie na werandzie i obserwuję, że zaczyna padać i grzmieć. W zasadzie zaczynała się ulewa, prało żabami jak należy. Patrzę i wierzyć nie mogę. Idą sobie grupki, w tym mieszczanki w obcasach oczywiście większych, niż wypada nosić w Zakopanem, pod parasolem. Z dzieckiem. Burza, pioruny co jakiś czas biją, pada deszcz, a oni wszyscy idą do Morskiego Oka. W szpilkach. Z dzieckiem. Na burzy. W ulewie. Co z tymi ludźmi? Przyjeżdżając gdzieś, trzeba się dostosować do panujących warunków. W Warszawie nie poszłabym ulicą ubrana w gumiaki, z kapeluszem na głowie. Ubrałabym dżinsy, koszulkę, może jakieś okulary, trampki i oczywiście jakieś dodatki. Czy tak ciężko odwdzięczyć się?

Z okazji tysiąca odwiedzin, zaraz zrobię ankietę, która mam nadzieję pojawi się na blogu. Zagłosujcie, jaki temat mam poruszyć w następnym poście. PRZEPRASZAM, że ta sonda jest taka brzydka, ale nie mieli ładniejszych w pakiecie.

A teraz bonus:

Wtopa tygodnia: poprosiłam mamę, by wypożyczyła mi książkę „Atlas chmur” z biblioteki, która mieści się tuż obok jej miejsca pracy. Kto słyszał o tejże pozycji, wie, że to powieść fantastyczna. Matula przychodzi do domu i od progu woła, że pani w bibliotece nie za bardzo wiedziała, jaki to ma być „Atlas chmur” i dała kilka… egzemplarzy atlasów geograficznych.

Ten obrazek idealnie wyraża moje uczucia:

3 komentarze:

  1. jestem ciekawa, na jakiej werandzie w Zakopanem siedziałaś i obserowałaś ludzi idących do Morskiego Oka, skoro wejście na ten szlak znajduje się na Palenicy Białczańskiej, oddalonej od centrum Zakopca dobre 20-30 minut drogi samochodem, przy granicy polsko-słowackiej.
    Notka mi się nie podoba(jak większość na tym blogu), w czym Ci przeszkadzają ludzie odpoczywajacy na Krupówkach w ten sposób? Oni zafundowali sobie wyjazd i odpoczywają jak umieją. Dlaczego tak irytuje Cię, na co inni ludzie wydawają pieniądze? To ich sprawa, póki nie krzywdzą innych... Chodzenie w burzy jest głupotą(zwłaszcza na Podhalu), tu rozumiem Twoje oburzenie. Ale po co się tak czepiać i przejmować resztą? Nie podoba się, to nie przychodź na Krupówki, siedź w pensjonacie.
    I wyprzedzając Twoje pytanie - jestem w Zakopcu średnio 2-3 razy w roku, to wręcz mój drugi dom(pomimo tego, że mieszkam na drugim końcu Polski), bo uwielbiam chodzić po górach i spędzam na szlaku większość czasu - jednak charakterystyczna otoczka, towarzysząca tej miejscowości w niczym mi nie przeszkadza, traktuję ją jako swoisty element tamtejszego świata. I nawet przepychanie się w tłumie na Krupówkach ma swój urok...
    Pozdrawiam, E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniuwyscigowy, cholera, a myślałam, że ktoś się złapie na ten tekst o Morskim Oku i werandzie XD
      1. Odsyłam do regulaminu. Po to powstał ten blog/pamiętniczek nastolatki, bym mogła sobie popisać o czym tylko będę chciała. Takie jest moje zdanie, ja szanuję Twoje.
      2. Masz rację, irytuje mnie fakt, że ludzie tak beztrosko wydawają pieniądze. Nie, nie krzywdzą tym nikogo. Jednakże są to tacy turyści z... przypadku? Ty jedziesz do Zakopanego po to, by korzystać z jego uroków - napisałeś, że uwielbiasz chodzić po górach. A mój tekst był o ludziach, którzy jadą do Zakopanego tylko dlatego, że to miasto jest takie modne. To tak jakby pojechać do Świnoujścia i nie iść na plażę, tylko siedzieć w barze hotelowym i robić sobie zdjęcia z recepcjonistkami. Tak to widzę :) Musisz przyznać, że turystyka turystyce nierówna.
      Louse

      Usuń
    2. Co do przeznaczenia Twojego bloga, ok, zgadzam się :) Niemniej jednak będę tu zaglądać od czasu do czasu - kiedyś Twój sposób myślenia był także bardzo zbliżony do mojego, i czuję jakąś dziwną... więź ;)

      A co do ludzi, i ich owczego pędu - większość społeczeństwa lubi odpoczywać w dość prosty sposób, robiąc zwykle to, czego nie mogą mieć na co dzień - kupować głupoty, odpicować maksymalnie swój wygląd, "pokazać się". Nie wymaga to zbyt wielkiego wysiłku, a oni czują się odprężeniu i zrelaksowani. Takie wybory(i jednak płytki sposób spędzania urlopu) to swoisty znak naszych czasów - pogoni za zachodem, konsumpcjonizmem, zaspokajaniem jedynie swoich potrzeb, a nie chęcią rozwoju. Szkoda, że tak się dzieje, ale nie jest to też złe moralnie - skoro ktoś tak lubi i nie czuje konieczności bardziej świadomego wypoczynku - należy to zaakceptować i nie tracić nerwów na przejmowanie się czyjąś beztroską :)
      pozdrawiam, E.

      Usuń