Regulamin

1. Witam serdecznie na moim blogu! Piszę pamiętnik, więc moje opinie mogą być całkiem różne od Twoich. Jeśli chcesz podyskutować, to zapraszam, ale kulturalnie.
2. Nauczyciel służy w dużym stopniu mojej osobie, ponieważ dodając wyrażenia i widząc je codziennie tutaj na blogu, uczę się.
3. A co w następnym odcinku to zapowiedź kolejnego postu, ale czasami może się zdarzyć, że zamieszczę coś innego.
4. Proszę, dbaj o interpunkcję i ortografię, a mnie śmiało poprawiaj.
5. Zapraszam do czytania!


sobota, 15 czerwca 2013

13. Babcia, czyli pomiot szatana

Długo mnie tu nie było, ale ostatnio spadło na mnie multum obowiązków i nie miałam czasu w spokoju napić się herbaty z prądem, a co dopiero napisać coś sensownego. Byle czego publikować nie zamierzam, więc... Zresztą, do kogo ja mówię. Do wyimaginowanych czytelników. (Pierwszy raz zapisałam słowo wyimaginowany bezbłędnie za pierwszym razem, hell yeah!).

Babcia z obrazków na kwejku to starsza kobieta z burzą siwych loków, w okularach, podomce. Podsuwa talerz z zupą generalnie każdemu młodzieńcowi w wieku trzynaście do osiemnastu, bo "to takie niedożywione". To bardzo stereotypowa babcinka, bo moja jest całkiem inna.

1. Hans Kloss z kałasznikowem w krzakach.
Nie wierzycie? Serio! Z mojego domku można wyjść na trzy sposoby: przez piwnicę, kuchnię lub drzwi frontowe. Pierwszy sposób jest z deczka uwłaczający mej skromnej osobie, drugi powoduje, że widzi mnie babcia, gdy wychodzę z domu, a trzeci jest najbezpieczniejszy. Mianowicie muszę przejść skulona jak pająk w tubce po paście do zębów pod oknem, potem już nikt mnie nie widzi. Generalnie babcia ogląda all day long telewizor, a fotel ma naprzeciwko okna, widzi więc wszystko. Nie cierpię pytań w stylu: gdzie byłam, co robiłam, z kim byłam, o której wróciłam. Kiedyś koleżanka z chłopakiem przyniosła mi zeszyt, a ja miałam tylko zejść po niego do bramki. Bramka, jak to na wsi, oddzielona od domu długą dróżką o jakieś sto metrów. Oczywiście wszystko z domu widać jak na przestrzał, bo to nasza droga, odgrodzona od sąsiedztwa. Idę do bramki, a koleżanka i jej chłopak z czegoś się leją i to tak namiętnie. Odwracam się, a tutaj co? Cała moja familia, każdy w innym pieprzonym oknie. Babcia na piętrze, matka w pokoju obok, tata na górze. Gapią się zza firanek lub wprost odsłaniają ją. Obciach stulecia. Poza tym, jak już wróciłam do domu, to oczywiście rozpoczęła się tyrada pod tytułem "Widzisz, twoje koleżanki mają chłopaka, a Ciebie nikt nie chce". Naturalnym jest więc, że unikam tego typu sytuacji, bo historia prawie zawsze się powtarza, i wychodzę piwnicą lub skulona jak ten pająk w tubce pasty do zębów.

2. "Nie jedzże tyle tych omletów".

-Nie jedzże tyle tych omletów. - Powiedziała babcia.
-A to dlaczego? Lubię. - Odpowiedziałam.
-Z omletów strasznie się tyje. - Zripostowała.
-Omlet to źródło białka, zdrowych węglowodanów, bo stosuję mąkę razową, i dobrych cukrów, bo zjadam do niego banana, a nie pół dżemu Łowicz. - Odpowiadam z przekąsem.
-To z czego tak tyjesz?

To już jest norma w moim domu. Mierzę sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu i ważę siedemdziesiąt kilogramów. Pardon, sześćdziesiąt osiem. Jestem na diecie i chudnę. Jem zdrowo, w temacie odchudzania się siedzę już prawie dwa lata i wiem wszystko o tym, a z pewnością dużo. Babcia oczywiście żyje w swoim świecie, według którego każdy ma cholesterol na wysokim poziomie, a jedzenie jednego jajka dziennie to seppuku. Ołkej, mogę to zaakceptować, niech sobie myśli co chce, ale jej postawa mnie rozbraja na amen. Omlet zły, jajecznica niedobra, ryż i kurczak to samo białko i "nogi rosną" od tego. A babcia na kolację wyciąga tradycyjnie: pomidorka, masło/margarynę, szynkę/kiełbasę i biały chleb. Pomidorka obłupia ze skórki i siup na patelnię z dwoma łychami margaryny. Ale przecież pomidor jest zdrowy! Do tego szynka i biały chleb pieczony na drugiej patelce z kolejnymi dwoma łychami margaryny. Dżizas.
W piątek oczywiście awantura. Za każdym razem babcia przychodzi rano do kuchni i patrzy, czy przypadkiem nie jem szynki. Oczywiście, że jem. Jak zawsze wychodzi z tekstem "żebym nie obrażała Boga". Bo Bóg patrzy znad drzwi. Dżizas krajs. Najlepsze jest to, że jak przychodzę do domu, to często mam gotowe pierogi z jabłkiem. Gotuję i jem, ale po godzinie jestem głodna - ot, sam cukier i niezdrowa mąka. Dowiaduję się, że jem jak świnia pięć razy dziennie. Masakra.
A najgorzej jest, gdy robię sobie jedzenie. Wyjdę na minutę z kuchni, to babcia mi zwiększa gaz, bo przecież jeśli się nie palą wszystkie garnki, to się nie gotuje. Za każdym razem kuka, krzywi się z niesmakiem, dziwi, jak można jeść takie coś. Żyć, nie umierać po prostu.

3. "Ta koza to na pewno cap, wiem, bo żyję już tyle lat!"
Typowa gadka-szamatka, pod tytułem "Jestem od Ciebie starsza o pięćdziesiąt lat, wiem lepiej niż ty". Wiek nie zawsze idzie w parze z mądrością, większość ludzi starzeje się, a nie dorasta. Nie cierpię, gdy starsi ludzie mówią, że to oni mają rację, gdy jej nie mają. Babci nic nie wytłumaczysz. Będzie krzykiem i awanturą wmawiać Ci, ze czarne to białe, do czasu akceptacji jej słów. Nie pogadasz.

4. Zero taktu, zero łez, jestem babcią, wiem jak jest.
Babcia zawsze wie wszystko. Zerwałaś z chłopakiem? Nie, nie, nie! Ty na pewno ukrywasz, że to on zerwał z Tobą! A któżby pomyślał, że to ty mogłaś zerwać z kimś? Przecież ty jesteś tak beznadziejna, że łapiesz się każdego jednego i to Ciebie zostawiają.

-To gdzie masz tę kartkę z ocenami? - pyta babcia.
-Nie mam, tata był na wywiadówce, nie widziałam jej - odpowiadam i odchodzę.
Babcia, po cichu do siebie:
-Pewnie ma okropne oceny, bo by się pochwaliła.

I tak to bywa właśnie w moim domu.

5. Ale jak to, babci swojej nie powiesz?
Wujcio z Dojczlandu przyjechał, zarzucił setką Ojro i szał pał, bo po wymienieniu w kantorku miałam cztery stówy. Kawał kasy. A babcia oczywiście wie, że wujek zawsze się szarpie dla mnie na prezent, bo mnie lubi i zawsze pyta, ile mi dał. Ostatnio jej odmówiłam, ale po dłuższym czasie przyznałam się. poprosiłam, by nie wspominała o tym rodzicom.
Więc oczywiście następnego dnia, gdy poprosiłam pierworodną o kasę na tusz do rzęs, usłyszałam, że jak dostałam cztery stówy, to niech sobie je wydam na maskarę, a nie chodzę do niej. Właśnie tak. Facepalm.
Innym razem pytanie, ile wydałaś na ten sweterek, ile kosztuje to, a ile tamto. Ostatnio usłyszałam, co ja robię z tą oliwą. Zużywam małą buteleczkę oliwy w dwa tygodnie, szczegół. Potem się dowiaduję, że kasę marnuję, a każdy normalny człowiek przecież smaży na maśle.

Walczyłam z tym, wkurzało mnie to, ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, że to walka z wiatrakami. Babcia siedzi całymi dniami sama, więc interesuje się totalnie wszystkim, we wszystko wściubia nos. Nie ma sensu próbować jej zmieniać. Jakby nie patrzeć nie będzie żyć wiecznie, więc lepiej wykorzystać ten czas lepiej, niż kłócić się. Trzeba nauczyć się ignorować jej przytyki, bo to próba zwrócenia na siebie uwagi. W końcu w moim przypadku babcia jest tylko jedna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz